Posty

Turkusowa jesień

Obraz
  Jesień na turkusowej planecie – To czas przemyśleń i rozważania, Słońca ostro-turkusowo świecą, Giną smutne znaki zapytania.   Mieszkańcy turkusowej planety Wysyłają na ziemię życzenia: Mądrych myśli – owoce dorodne, Koncepcje smaczne jak bochny chleba.   Myśl jasna naręczami zakwita Rozwiązanych zagadek i wniosków. I czy słowami, czy skoczną nutą Spisane, w farbie turkusów skrzą się.   Jesień to wielka opera życia, Eksplozją dźwięków łagodzi serca. Turkusowy glob nie jest odbiciem Naszej ziemi. Jest planetą szczęścia.  

Gwiezdny ślad

Obraz
  Przechodzę z tematu w temat, Z fazy rem przenikam   w cel dnia, Lekko - z myślenia w istnienie, Z wariantów dnia składa się świat. Zdarzenie goni zdarzenie. Jak zechce wszechmogący czas Gwiazdkami z nieba obdarza Lub – widzę tylko gwiezdny ślad.  Rzadko żyję pełnią – na full, Często znikam w dziurawych dniach, Dziury są puste piekielnie, Grafik szczęścia – nie pęka w szwach. I przed kolejną premierą Mojego istnienia staję, Liczę minusy i zera, Los tak niewiele mi daje.  A świat w swej okazałości – Nęci cudnymi kadrami. Mało mam świata wielkości, A śladów gwiazd – też zbyt mało. I fraszka: To nie oczka Nocą gwiazdy mrugają na niebie. Nic osobistego, to nie do ciebie!

Bez problemu

Obraz
  Milczenie układa się w kątach pokoju I fałdach mej rozkloszowanej spódnicy, Umieć swawolnie milczeć jest wielką sztuką, By nie drasnąć słowem – między nami ciszy.   Milczenie zdaje się być złocistym pyłem Albo spójną, jakby zwartą w kamień ciszą. Są słowa, które w granicie się wyryją, Nie można ich gumką do ścierania wytrzeć.   Milczymy, żeby nie rzec dużo za dużo, Milczymy, żeby nie powiedzieć zbyt mało, Bezgłosy są wpisane w uparte dusze I w falistość spódnicy rozkloszowanej.   Wypowiadamy tekst oczyma i duszą, Pośród ścian słychać tylko szelest spódnicy. Twoje oczy mówią, że wyglądam super! No cóż, bez problemu! Możemy pomilczeć!

Świat zwyczajny i nadzwyczajny

Obraz
  Świat składa się z materii i atomów, Ale też malusich okruszków pecha, Zbitych lusterek i ziarenek grochu, Które zdradzą księciu, czy spotkał księżną.   Świat bywa zwyczajny i nadzwyczajny – Barwiony koniczyną czterolistną. Może być domem – z prozy i fantazji, Nad drzwiami – z żelazną podkową szczęścia.   Cały ten świat może należeć do mnie, Na nogach mam siedmiomilowe buty, Okulary różowe na mym nosie, A przy mnie – Pegaz z kopytem podkutym.   I mogę być tym, kim zechcę być w życiu: Sobą albo postacią z poematu. A kiedy uderzy Pegaz kopytem – Być Calineczką lub niebem nad światem.

Miłość w trzech strzępach

Obraz
  Kłębiły się w oparach zła – groza, Ekspansjonizm z mocą okrucieństwa, Czarny dym z wolności spalonej Wraz z kałużami krwi w ziemię wsiąkał.   Czas przytulał w serdecznych objęciach, Na wieczny odpoczynek zabierał: Ból i cierpienie, wolę wolności. Wspominali zabory poeci.   Fabuły tworzyli ze słów przodków – Mglistych i rdzą w pamięci przeżartych, Zastygłych  na mogiłach historii. Czas odległy – dla nas nierealny!   Polacy płynęli do wolności   Rzeką krwi – przez klęski, poświęcenie; W strzępach - na trzy - Ojczyzny miłością! I Polska jest na mapie, istnieje!  

Nocne myśli

Obraz
Myśl nocna poi się światłem księżyca Albo karmi cieniami błądzących mar. W srebrzystym pyle lunarnym zakwita; Myśli nocne prostują drogi do gwiazd. W sennej ciszy liczę szczeble do nieba. W odrealnionym, przyczernionym świecie Łatwiej dotykać tafli przeznaczenia, Kontury świata oplata milczenie. A noc sny rozsiewa lub mija bez snów, Stoję w kolejce po bożą zachętę, Aby za dnia rozkwitać fantazją słów, Nie utknąć w ludzkim przedsionku po szczęście. Jeśli i wena rozsypie gwiazdami Poetyckie miraże w lunarny nów – Słowa – ćmy nocy staną się wierszami, Noc oświetli drożyny do dziennych dróg.  ZACHWYCIŁO MNIE ZDJĘCIE Z PINTERESTA - I NAPISAŁAM TEN WIERSZ

Przy świetle księżyców

Obraz
Na dnie serca mam mały okruszek, Najokazalszy w układance uczuć. Taki mały supełek z zawiązaną miłością, To coś, co serce musi wypełniać Razem z ciepłym pulsem krwi.   Na dnie myśli – dwie tafle oczu, Które zapamiętałam na zawsze, Zanim utonęłam w ich magnetycznej głębokości, W topieli, której całunem zapomnienia – Zakryć nie można.   Na dnie oczodołu – kolaże i obłędy. Tam drogi nie prowadzą do oczywistości, A do miejsca, gdzie bywam zranionym motylem.   Przede mną – czysta kartka z poświatą przyszłości, Coś, czego nie ma jeszcze; Słowa, których jeszcze nie użyłam I nigdy nie były na dnie: Obrazek, Gdzie spokojna kocham przy świetle księżyców.