Miasto
Miasto, które znam, zgasło za mgły mlekiem,
Znikło w białej rzece jak Atlantyda,
To, które kochałam całym swym sercem!
Końca niespełnienia wcale nie widać.
Noc zawłaszczyła jasną taflę nieba,
Zgasł złocisto-purpurowy nieba blask,
A domy - skrzywione, gną się ku ziemi,
Jakby ciężarem chciały na głowę spaść.
Drzewa jak domy - chylą się ku ziemi,
A myśli giną, jakby w studni bez dna.
W ciemności nie widać cienia nadziei,
Krokami zarządza
bezrozumny strach.
Nieme uliczki to sidła potrzasku,
A mroki miasta zaczęły za mną gnać:
Skłębione postacie - w oczach bez blasku.
Smętny ton losu daje o sobie znać.
Księżyc - na chwilę, zza kłębiastej chmury -
Rozjaśnił panującą nad miastem ciemność:
„Zapamiętaj sobie - nie ma mrocznych miast,
Pośród murów ludzkie zło cię dosięgło.”