Ty...
Ty byłeś zawsze facetem - nie w porę,
Który chyba nigdy nie kochał deszczu!
Stoisz obok z rozpiętym parasolem.
Nie słyszysz, że krople śpiewają wierszem?
Ty byłeś facetem - nie na tę chwilę.
Gdy gwiazdy w magiczny ogień zmieniałam,
Pisałam kobaltem w kosmicznych milach -
Jak szachowy pionek cichutko stałeś.
Na stałe byłeś facetem - tym obok,
Cieniem, który pochłaniałam powoli.
Statystowałeś mi żelaznym słowem,
Gdy inni odgrywali wielkie role.
Żyłam pomiędzy ludzkimi posągami,
Ich wietrzne frazesy się nie ziszczały!
Za ścianami rozczarowań znikali.
Ty jesteś przy mnie wciąż -
duszą i ciałem!