Przed lustrem....

 


Dawniej zwykle byłam cholerykiem,

Z wiekiem zaś – mam stępione pazury.

Emanowałam mocą okrzyków,

Obecnie – wyciszam awantury.

Może na tę jeszcze wczesną starość,

Szpony stępiały mi odrobinę,

Rzadko idę jestestwem na całość,

W wyciszonej wersji krzyku ginę. 

Kiedyś raczej byłam cholerykiem,

Kipiałam jak erupcja wulkanu,

Złość jak lawa płynęła potokiem,

A przecież i tego było mało!

Niebawem życie mnie nauczyło…

Że takie cielę… jeśli pokorne…

Że jeżeli mi życie nie zbrzydło….

Trzeba zaprzestać prowadzić wojny!

Teraz bywam czasem cholerykiem…

Najlepiej stojąc przed własnym lustrem...

Mogę sobie do siebie pokrzyczeć…

I nawet sobie wytoczyć wojnę.

 

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Chandra

Nocą....

Sen wieczny

Książka - "Tajemnice życia"

Nie jestem już...

Monotonia