O natchnieniu albo o życiu, albo o czymś tam..

 

Mały Człowiek uwierzył w swoją paranoję. Przez chwilę byłaś z nim w jego świecie.

W jego świecie pieją koguty, a wzrok się kończy na potężnej, niewidzialnej barierze. Sęk w tym, że koguty pieją - nie jak koguty, a przez szpary w drzwiach i oknach wciskają się: szepty, szelesty, oczy, uszy i języki. To zdecydowanie jego świat, nie twój!

Chciałaś jak najszybciej uciec stamtąd i tak też się stało. 

Ale Mały Człowiek czekał na ciebie - na rogu ulicy. Podał Ci rękę i poszliście szukać czarnych wiśni.

Tu powinna nastąpić pauza….bo drzewka wiśniowe dopiero zakwitły.

Boisz się swoich kroków, ale błyskawicznie dociera do ciebie, że to ktoś, jakby inny, idzie za ciebie w twoim ciele, wchodzi na drugie piętro i otwiera kluczem drzwi do mieszkania.  

Ten tutaj - na zegarze, to twój czas, który teraz wypełnia się myślami.





Możesz myśleć, możesz pomyśleć... możesz nie myśleć. Schowałaś się w filiżance czarnej kawy. Stajesz się znowu sobą, bo czarna kawa czyni cuda. Wyrzucasz z myśli patos, martyrologię i dramaty, bo nie będą ci potrzebne, a przynajmniej nie na tę okoliczność.

Ale Mały Człowiek czeka na wiersz - o nim…

Na nosie masz okulary - różowe. Okulary bez szkieł, bo taki świat wydaje ci się realniejszy i bardziej twój.

Zaczęłaś zbierać z drzew myśli, jak się zbiera liście, by dać je w końcu Małemu Człowiekowi.

W chwili słabości zaplotłaś jeszcze twoje włosy, w długie aż do ziemi warkocze i kupiłaś w sklepie chrupiące, świeże bułeczki. Gdy wybiła godzina lanczu zjadłaś te bułeczki ze smakiem, popijając czarną kawą, w której się chowałaś.

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Chandra

Nocą....

Sen wieczny

Książka - "Tajemnice życia"

Nie jestem już...

Monotonia