Podniebna podróż
Samolot wzbił się wysoko w powietrze,
Ziemię mlecznobiałe chmury pierzyną
Okryły. Niebo to lazur i błękit,
Słońce ze lśniącą i promienną grzywą.
A nisko, pode mną, barwne krateczki:
Miast, pól, lasów - widoczność doskonała,
A obok uśmiech jakiejś marzycielki
Przekonanej, że tu Boga spotkała.
Na niebie wyraźne smugi graniczne
Między dniem a nocą, jasność za nami.
- Mógłby Bóg tym ludziom pogrozić palcem
- Pomyślałam - a przynajmniej czasami!
W tym lodowatym za oknem powietrzu
Widoczne dzieło Boga, pełne sensu.
Ognie świętego Elma łuną iskrzą,
Granat tonie w srebrzystym blasku.
W przestworzach ludzie przebywają rzadziej,
Mniej ludzkich emocji krąży tu w chmurach.
Widok mami, lecz nie bliżej do Boga,
Tu nadal jest bardzo blisko do ludzi.