Koszmarek
jak w bagnie zapadam się w zmęczeniu
od kostek po czubek głowy
wpadam w przepastność odwieczność
myśli wypełnia nieobecność
ciało mówi stop
i jestem brzydka w tym zmęczeniu
z podkrążonymi oczyma
z myślami zmiętymi jak kulka papieru
z twarzą zmiętą w grymas
a ty mały koszmarek
zgarnąłeś w kieszeń wszystkie iskry Boże
i lepisz się ciągniesz za mną
jak guma do żucia
a gdyby to był inny dzień
z ciepłymi jasnymi słowami
zajadałabym wiśnie czereśnie
zrobiłabym z nich czerwone klipsy na uszy
zaplotła warkocze z białego i żółtego
złota słońca
a duszę miałabym jasnoniebieską
jak letnie niebo